Tym, których zmógł chwilowy zanik pamięci, już spieszę w przypomnieniem: Stanisław Lem to światowej i kosmicznej sławy polski pisarz science fiction, futurolog i filozof. Jedna z ikon robotyki niekonwencjonalnej i absolutnie niestosowanej. Odpowiedzialny za takie tytuły, jak „Solaris”, „Powrót z gwiazd”, „Opowieści o pilocie Pirxie”, czy „Cyberiada”. Stawiany na równi z H.G. Wellsem („Wojna Światów”, „Wehikuł czasu”, „Wyspa doktora Moreau”). Odznaczony najwyższymi orderami (w tym Orderem Orła Białego), laureat nagród polskich i światowych, patron ciał niebieskich i niezaprzeczalny król, mentor i praojciec polskiej literatury popularno naukowej jak i silna i budząca szacunek figura w całej kulturze elektrobaśnowej. I to oczywiście bardzo duży skrót.
Dzisiaj jednak nie będziemy opowiadać o historii samego pisarza, ale o jednym z jego ciekawszych projektów – zbiorze opowiadań „Bajki robotów”.Bajki nie dla dzieci?
Już na samym początku czytelnik zostaje wystawiony na próbę. Przede wszystkim próbę dojrzałości i inteligencji. Chociaż Lem trzyma się bardzo umiejętnie konwencji bajkowej (odnajdziemy tu bowiem znudzonych królów, chciwych ministrów, mężnych elektrycerzy, pomysłowych konstruktorów, elektrosmoki i sunące między królestwami próżniopławy) to jednak są to opowiadania trudne w odbiorze, dla kogoś kto nastawia się na prosta historię i jasny morał. Niejednokrotnie natrafić można na nagłe zwroty akcji, nieprzewidywalne, co by nie powiedzieć „bezsensowne” momentami zagrania, a polaryzacja między dobrem i złem ustępuje podziałowi na mądrych i głupich. Nie brakuje również humoru, śmierci, humorystycznej śmierci i ogólnie pojętej groteski. Ale w pozytywnym znaczeniu dla kogoś o otwartym umyśle.
– Powiem ci zaraz, jeśli tylko nie będziesz mi wciąż przerywał. Udaj się na brzeg morski i wejdź do wody, mniej więcej po pierś. W ten sposób nie będziesz musiał się zbytnio nachylać, co byłoby niewygodne. Następnie zanurzysz głowę i wciągniesz tyle wody, ile tylko będziesz mógł. (…) Dzięki temu unikniesz długotrwałych męk pobytu na tej wysepce, jak również powolnego konania, a nawet zagrażającego ci przedtem pomieszania umysłowego. Możesz też wziąć do każdej ręki po ciężkim kamieniu. Nie jest to konieczne, wszelako…
– Zwariowałeś chyba! – wrzasnął, zrywając się z miejsca, Automateusz. – Mam się utopić? Nakłaniasz mnie do samobójstwa? A to mi dopiero życzliwa rada! I ty mienisz się moim przyjacielem?!
– Ależ tak! – odparł Wuch. – Wcale nie zwariowałem, gdyż nie leży to w moich możliwościach. Ja nigdy nie tracę umysłowej równowagi. Tym przykrzej byłoby mi towarzyszyć tobie, mój kochany, kiedy byś ujrzał się jej pozbawionym i powoli ginął w promieniach tego palącego słońca. Zapewniam cię, że dokładnie przeanalizowałem całą sytuację i po kolei wykluczyłem wszelkie szanse ratunku. Nie sporządzisz łodzi czy tratwy, bo nie masz po temu materiałów; nie wyratuje cię stąd, jak się już rzekło, żaden statek; nad wyspą nie przelatują nawet samoloty, z kolei sam też nie zdołasz zbudować maszyny latającej. Mógłbyś, oczywiście, wybrać powolne konanie zamiast śmierci szybkiej i lekkiej, ale jako twój najbliższy przyjaciel gorąco odradzam ci tak nierozsądną decyzję.Przyjaciel Automateusza
Science-fiction za Gomułki
Na uwagę w całej twórczości Pana Lema, zasługuję fakt, że największe numery pisał już dosyć dawno. „Bajki robotów” pochodzą z 1964 roku, „Człowiek z Marsa” to rok 1946 (jeszcze przed wynalezieniem tranzystora), a „Dialogi o zmartwychwstaniu atomowym, teorii niemożności, filozoficznych korzyściach ludożerstwa, smutku w probówce, psychoanalizie cybernetycznej, elektrycznej metempsychozie, sprzężeniach zwrotnych ewolucji, eschatologii cybernetycznej, osobowości sieci elektrycznych, przewrotności elektromózgów, życiu wiecznym w skrzyni, konstruowaniu geniuszów, epilepsji kapitalizmu, maszynach do rządzenia, projektowaniu systemów społecznych” (tak, to jest oryginalny tytuł) zostały spisane w 1957.
Inaczej mówiąc – zanim jeszcze w Polsce zaczęto poważnie rozmawiać o cybernetyce… Stop. Poprawka. Zanim Gagarin poleciał w kosmos… Nie jeszcze raz. Może tak, o: Zanim jeszcze w Polsce zakończył się proces elektryfikacji gospodarstw, a ludzie przesiedli się z koni na traktory, Lem już pisał o robotach, bitwach planetarnych, masie krytycznej uranu i antymaterii.
– W taki to sposób, o bracia – rzekł Obecny Nieobecny – poprzez wcielenie się czynne w nicość, zdobędziemy nie tylko potężną odporność, ale i nieśmiertelność.Król Globares i mędrcy
Strzeż się bladawca!
Nigdzie w książce nie jest napisane, żeby bohaterami były roboty. Jest to po prostu zbyt oczywiste. Pan Stasiu tak zgrabnie buduje konteksty rozmaitych sytuacji, że czytelnik wie, że ma do czynienia z myślącymi maszynami, ale jednocześnie jego uwaga jest kierowana w inną stronę. Tak jakby pisać opowieść, której akcja toczy się na morzu, wśród oficerów, piratów, armat, potworów, żagli i turbin, a ani razu nie wspomnieć o wodzie. Po prostu nie jest to konieczne. Solidne tło pozostaje z tyłu.
W Bajkach pojawia się jednak rasa ludzka. Bladawce, zwani też Białą Śmiercią lub Homosami Antroposami należą do tzw. istot trzęskich. Wśród tych, którzy wierzą w ich istnienie budzą przerażenie i wstręt. Są miękkie, śliskie, wypełnione płynem, kwasem i tlenem. Podobno potrafią odradzać się dowolną ilość razy. Stare legendy głoszą, że to one właśnie stworzyły wszystkie myślące istoty rozsiane po całym kosmosie, a teraz z bliżej nieokreślonych przyczyn podróżują i niszczą je. To stwory okrutne, złośliwe, mściwie i mimo wiotkiej konstrukcji wielce niebezpieczne. Należy przeto unikać ich za wszelką cenę.
– I to prawda! Ma on, panie, w środku wielość rurek śliskich, którymi wody cyrkulują; są w nim żółte, są perłowe, ale najwięcej czerwonych – te niosą straszną truciznę, kwasorodem lub tlenem zwaną, który to gaz wszystko, czego tknie, zaraz w rdzę obraca lub w płomień.(…)
– Prawdaż to, że oni nawet oczy mają śliskie? – spytał żywo król Boludar.
– Tak jest, panie. Istoty owe, z pozoru słabe i kruche, że dość upadku z sześćdziesięciu stóp, aby się każda w kałużę czerwoną rozbryzgnęła, przedstawiają, przez przyrodzoną chytrość, niebezpieczeństwo gorsze od wszystkich razem wirów i raf Pierścienia Astrycznego!”Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał
Inspirado! Światy niestworzone
Jeżeli Drogi Czytelniku sam jesteś pisarzem, poetą, komiksografikiem, czy groprojektantem, a brakuje Ci weny i świeżych pomysłów, to wiedz, że u Lema znajdziesz mnóstwo interesujących koncepcji. Bajki nie są ze sobą powiązane i każda dzieje się w innym, wyjątkowym świecie.
Kryonidzi na przykład mieszkają na planecie lodowej. Zamki, pałace, uzbrojenie – wszystko z wiecznej zmarzliny. Skrystalizowane gazy szlachetne są im biżuterią, a lampy z zamkniętymi zorzami nie tylko pełnią rolę oświetlenia ale i stanowią symbol luksusu najbogatszych. Podobno Kryonia jest widoczna z ogromnych odległości i przypominała „klejnot, obracany z wolna na czarnym aksamicie”, wabiąc tym samym licznych śmiałków i poszukiwaczy skarbów, z których jednak nikt jeszcze nie powrócił.
Aktynuria z kolei została stworzona przez wielkiego Kosmogonika z najcięższych metali, bo tylko to mu zostało po stworzeniu innych planet. Podstawowym budulcem jest tutaj Uran, zatem miasta nawet w nocy mienią się cudowną poświatą. Niestety w owych czasach rządził nią okrutny Architor, chciwy władca o sześciuset dłoniach. Nie tylko nakładał ogromne daniny, ale zwyczajnie lubił znęcać się nad ludem. Obowiązek noszenia uranowych pancerzy przez obywateli zapobiegał jednak nielegalnym zbiegowiskom, które miałyby pomóc obalić tyrana. Masa krytyczna, spontaniczne reakcje łańcuchowe, eksplozje nuklearne w środku nocy, kiedy następnego dnia musisz wstać rano do pracy i tego typu problemy.
A może komuś bardziej będzie odpowiadać państwo Argensów na planecie ze skał ogniowych? W tamtejszej stolicy stoi na przykład pałac zbudowany według ujemnej architektury „gdyż budowniczowie nie chcieli stawiać granic ani wzrokowi, ani myśli, i to była budowla urojona, matematyczna, bez stropów, dachów czy ścian”. Niektóre konstrukcje są też odlewane z morionu, co czyni je ciemniejszymi od próżni. Podobno ślicznie to kontrastuje z chryzoprazem i turmalinem.
Mi osobiście chyba najbardziej spodobała się Aragena. Jej istnienie utrzymywane jest w tajemnicy, więc cała infrastruktura jest rozbudowana do wewnątrz. Z zewnątrz zwyczajne krzemienne górskie pustkowia, ale dziesięć mil w pod ziemią rozpościerają się ogromne miasta Enterytów, ze srebra i złota, z domami w kształtach dodekaedrów i ikosaedrów, a wszystko idealnie geometryczne i kryte lustrami, gdzie tylko się da. Oświetlane są czymś w rodzaju światłowodów, a pajęcze sieci z molibdenu i wanadu mienią się krystalicznie pełniąc rolę sztucznego podziemnego nieba. Państwem rządzi zaś Metameryk, gigantyczny stwór, który „rozciąga się w płaszczyźnie równikowej na trzysta sześćdziesiąt stopni”, pełniąc rolę władcy, protektora i osłony.
Dużo można by jeszcze wymieniać ciekawych elementów i opisywać niestworzonych atrakcji lemowskiej astro-rzeczywistości, ale przecież nie o to chodzi. Prościej będzie samemu chwycić książkę i rozpocząć zwiedzanie tego retro-futurystycznego obrazu kosmosu. Powinienem teraz na koniec napisać coś w rodzaju „bo Bajki Robotów to doskonała opowieść dla każdego niezależnie od wieku, płci, zawodu, upodobań kulinarnych etc. etc.”… ale to niestety nieprawda. O nie. To niezwykła, wielobarwna, mądra i odważna pozycja, ale żeby móc poruszać się w jej przedziwnym abstrakcyjnym świecie należy spełniać określone wymagania:
- mieć otwarty umysł, wolny od sloganów i uprzedzeń
- posiadać inteligencję większą niż wiedzę
- nie bać się dyskursu filozoficznego i egzystencjalnego
- mieć rozeznanie w dziedzinach techniki, elektroniki i fizyki na poziomie szalonego naukowca amatora
(…)
– Rzecz jest prosta. Należy zbudować elektrosmoka, potężniejszego niż ten, który na księżyciu siedzi. Pokona on ksieżycowego, połamie mu wszystkie gnaty elektryczne i w ten sposób dopnie się celu!
(…)
– Przecież elektrosmok, którego sporządzisz, pokona tamtego smoka, ale sam pewno zostanie na jego miejscu, jakże będzie można jego z kolei usunąć?!
– Sporządzając innego, następnego, jeszcze potężniejszego – wyjaśniła maszyna.”Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła
Źródło: Lem, S. „Bajki robotów”.