Książkę posiadam praktycznie od momentu premiery, czyli od 2011 roku. Przeczytałem ją przez te lata od deski do deski dwa razy, a jeszcze częściej korzystałem z niej w celu znalezienia konkretnych wskazówek lub zestawień konfiguracji. Jest to pozycja pod wieloma względami niezwykła na rynku i na pewno warta Waszej uwagi. Nadszedł czas, bym z perspektywy czasu ocenił jej zawartość. Zapraszam do mojej recenzji.
Dla kogo są „Mikrokontrolery AVR”?
Książka pana Mirosława Kardasia (znanego w internecie pod nickiem mirekk36) była i jest reklamowana jako książka głównie dla osób rozpoczynających swoją przygodę z programowaniem mikrokontrolerów AVR w języku C. Na stronie należącego do autora wydawnictwa ATNEL, można zakupić zestawy uruchomieniowe ATB, które są wybawieniem dla osób, które nie tylko nie znają AVR od strony programowania, ale również od strony elektroniki. O zestawach ATB się nie wypowiem, bo sam posiadałem samodzielnie złożoną płytkę ZL3AVR – PCB zakupione w promocji w sklepie AVT, części zdobyte w osiedlowym sklepie (oraz zamawiane przez internet). Dzisiaj PCB jest już niestety wycofane ze sprzedaży, a złożony zestaw kosztuje ponad 300 zł. Moim zdaniem nieco za dużo jak na sprzęt dla początkującego programisty, zwłaszcza, że można obecnie znaleźć zestawy o podobnych możliwościach za mniej niż 60% tej ceny. Dodam, że oprócz zestawu potrzeba jeszcze programatora – kolejny wydatek, tym razem rzędu 30-60 zł.
Wrażenia i przemyślenia – mój prywatny „use case”
Gdy pierwszy raz czytałem książkę, nie sądziłem, że jestem typowym „czytelnikiem docelowym”. Był to czas, w którym C znałem już dość dobrze, ale preferowałem używanie BASCOM-AVR, bo zawsze bardziej zależało mi na jak najszybszym uruchomieniu układu/robota, niż na jakości samego kodu. Usprawiedliwiałem się tym, że jest to dobre podejście, bo szybko widać efekty i człowiek się nie zniechęca, choć czasem „karma” wracała i odkrywałem coraz poważniejsze negatywne efekty takiego podejścia.
Tak naprawdę to tylko wydawało mi się, że dość dobrze znam C dla AVR. Potrafiłem skonfigurować potrzebne mi peryferia korzystając tylko z noty katalogowej procesora, co uważałem za najwyższy szczyt wiedzy… Prawda jest taka, że znałem tylko drobne fragmenty całości, nie rozumiałem w pełni mikrokontrolerów. Nadal mam ogromne luki, których już pewnie nie uzupełnię w kontekście AVR, ale przeczytanie książki pomogło mi:
- uświadomić sobie, że „wiem, że nic nie wiem”, a raczej „wiem, że niczego do tej pory nie wiedziałem”,
- uzupełnić luki w wiedzy i zbudować w głowie bardziej spójny obraz tego, co się dzieje w moim mikrokontrolerze,
- w pełni (a nie tylko „przez skórę”) zrozumieć różnice w konfiguracji np. timerów,
- nauczyć się szukać wartościowych informacji w notach katalogowych, umieć je wydobyć nawet z lakonicznych strzępów tekstu,
- nabrać pewności siebie w temacie programowania AVR – paradoksalnie, bo równocześnie uświadomiłem sobie moją niewiedzę,
- patrzeć na BASCOM z ukosa…
- rozbudzić pasję i nabrać apetyt na dalsze samodoskonalenie się w tematyce programowania systemów wbudowanych.
Książka została podzielona na 3 części:
- Budowa, architektura i działanie mikrokontrolerów AVR
- Ogólne zagadnienia języka ANSI C
- Ćwiczenia i przykłady
Dużym pozytywem jest natomiast dołączana do książki płyta DVD. Zawierała ona fantastyczne lekcje wideo, dokumenty oraz narzędzia potrzebne do programowania AVR. Zawierała – bo po dość intensywnej eksploatacji, płyta odczytuje się z trudem i nie wszystko pozwala otworzyć. Na szczęście obecne na rynku drugie wydanie zawiera w zestawie pendrive, czyli nieco trwalszy nośnik. Jeśli jednak traficie na edycję z DVD, to sugeruję zrobić kopię zapasową do prywatnego użytku i trzymać ją gdzieś na dysku – wiadomo, jak to bywa dzisiaj z płytami…
A tutaj przykład, w jak ciekawy i przystępny sposób pan Kardaś potrafi wytłumaczyć nawet „nudne” tematy:
Polecanie zakupów u M.Kardasia to jakaś pomyłka. Po pierwsze jest to badziewie, podrugie M.Kardaś czesto nie udziela pomocy technicznej, którą niby zapewnia, po trzecie jest arogancki i bezczelny szczególnie jak się mu wytknie kłamstwo lub naciągactwo. Na jego forum trzeba trzymać mu „palec w d..ie”, a jak się spróbuje mieć inne zdanie niż on to zaraz wyrzuca z forum. Typowy narcyz i naciągacz.
Dziękuję za komentarz.
Przyznam, że nigdy nie próbowałem skorzystać z pomocy technicznej p. Kardasia ani nie byłem aktywnym użytkownikiem jego forum.
Książkę kupiłem ok. 5 lat temu i zdecydowałem się napisać recenzję na podstawie pozytywnych, subiektywnych odczuć po zakończonej lekturze. Wciąż uważam, że jest to wartościowa wiedza dla początkujących – zwłaszcza, że książkę zapewne można teraz dostać „z drugiej ręki” na portalach aukcyjnych za grosze.
Czy polecasz jakiegoś innego autora wartego uwagi?
Przypadkiem trafiłem na kanał Pana Kardasia, jak w jednym z filmów tłumaczył takiego roszczeniowego typa. No i po tym krótkim tłumaczeniu ciężko się dziwić Kardasiowi, że ma takie podejście a nie inne. Jakbym setki razy musiał czytać, ze kogoś naciągam na książkę, w której są zawarte przykłady które nie działają i to na pewno jest tylko i wyłącznie moja wina, to też bym miał dość. Nie chcę robić za jakiegoś obrońcę gdyż tylko ten jeden przykład było mi dane zobaczyć, ale do jasnej ciasnej elektronika i programowanie nie jest dla wszystkich. Jak ktoś nie posiada odpowiedniej inteligencji, dokładności czy choćby pokory, to nie wiem czego tu szuka. Zobaczył jeden z drugim filmik na YT i mysią, że w jeden dzień też coś takiego stworzą… Najgorzej jak zamiast samemu odnaleźć rozwiązanie problemu, przeanalizować kod, czy choćby połączenia, to walą od razu posty na forum i potem wielki, żal że ktoś im nie pomaga. Nawet jeśli ktoś chce pomóc, prosi o schemat połączenia, czy zdjęcie wykonanego układu, a dostaje jakiś byle jak narysowany odręcznie bazgroł to jak ma pomóc? Autorowi pytania powinno najbardziej zależeć na jak najdokładniejszym przedstawieniu problemu a nie „bo mi nie działa, jesteś oszustem”. Im dłużej siedzę w tematach okołoelektrycznych, tym bardziej rozumiem „syndrom elektrody” 🙂 pozdrawiam i życzę sukcesów.