NASA zatwierdziła nową misję o nazwie Restore-L. Jak wiadomo, operacje w kosmosie do łatwych nie należą. Wykonuje się je w warunkach zerowej grawitacji, sprzęt jest kosmicznie drogi, a kilkucentymetrowa pomyłka w obliczeniach może pogrzebać kilkuletni wysiłek logistyczny dużego przedsiębiorstwa. Główną przyczyną pomyłek jest tak zwany „czynnik ludzki” – nic więc dziwnego, że NASA postanowiło ograniczyć jego wpływ na działania w kosmosie do minimum.

Zrobotyzowany kosmiczny tankowiec

Zadaniem robota – w dużym skrócie – będzie zbliżenie się do satelity klienta, chwycenie urządzenia przy pomocy specjalnego manipulatora, a następnie transfer odmierzonej ilości gazu pędnego (ang. propellant) w warunkach regulowanej temperatury, prędkości przepływu i ciśnienia. Na koniec istnieje możliwość przeorientowania zatankowanego satelity, co dodatkowo pozwoli mu zaoszczędzić nieco paliwa na inne, ważniejsze operacje.

Pierwsza tego typu misja ma się odbyć w 2020 roku, a obiektem testowym będzie satelita o nazwie „Landsat 7” należący do rządu USA, działający na niskiej orbicie Ziemi. NASA chce pokazać w ten sposób światu, że jest w stanie dostarczyć bezpiecznych usług satelitowo-serwisowych dla swoich klientów. Plany obejmują także inne ważne cele – oficjalnie mówi się o „testowaniu pewnych nowatorskich technologii”, które być może wezmą udział w kilku nadchodzących, kluczowych projektach NASA – w tym tych związanych z umieszczeniem człowieka na Marsie oraz zmianą kierunku lotu asteroidy.

Restore-L skutecznie przełamuje paradygmat „jednorazowych” urządzeń kosmicznych.
Projekt wprowadza nowe sposoby robotycznego zarządzania, modernizacji i przedłużenia żywotności naszych drogich, orbitujących aktywów krajowych. Dzięki temu Restore-L otwiera rozszerzone opcje dla bardziej elastycznych, wydajnych i opłacalnych działań w przestrzeni kosmicznej.Frank Cepollina - weteran kosmicznych misji serwisowych

Restore-L – początek nowego przemysłu?

Najważniejsze technologie Restore-L, o których coś wiadomo, to system autonomicznej nawigacji względnej (tzw. w odniesieniu do obserwowanego, stale poruszającego się obiektu) oraz zaawansowane oprogramowanie wpierające awionikę urządzenia i robotyczne ramiona. Następcy Restore-L mają być wytwarzani i składani na orbicie z dostarczonych materiałów i oprócz „kosmicznej pomocy drogowej”, mają również pełnić funkcje inspekcyjne, obserwacyjne i zarządzające orbitalnymi śmieciami. Szczytna idea, jaka przyświeca temu projektowi, to stworzenie nowego rynku usług, który zajmie się urządzeniami umieszczonymi na orbicie. Będzie to korzystne zarówno z punktu widzenia ekonomii przemysłu kosmicznego (odzysk podzespołów, naprawy drobnych usterek, reaktywacja porzuconych projektów), jak również bezpieczeństwa misji załogowych poprzez ograniczenie liczby „fruwających” w kosmosie niebezpiecznych szczątków i odpadów.

Restore-L - jedno z robotycznych ramion urządzenia

Restore-L – jedno z robotycznych ramion urządzenia

Dzięki dostępowi do zrobotyzowanego serwisu, właściciele satelitów są w stanie rozszerzyć żywotność tych, którym kończy się paliwo, umożliwiając przedłużenie ich służby o lata i zwiększenie przychodów z inwestycji. Jeśli panel solarny lub antena komunikacyjna nie rozłoży się [po umieszczeniu satelity na orbicie], serwisant z kamerami inspekcyjnymi i odpowiednimi narzędziami może pomóc odzyskać aktywa, które w przeciwnym przypadku by przepadły. Utrata przewidywanych przychodów lub strumienia potrzebnych danych może być katastrofalna.Benjamin Reed - zastępca menadżera projektu

Kolejna potencjalna korzyść takiego rozwiązania to możliwość wysyłania na orbitę urządzeń z minimalnym zapasem paliwa i uzupełnienie go na miejscu. Dzięki temu urządzenie może zebrać na pokładzie znacznie więcej instrumentów (komputerów, czujników, zestawów komunikacyjnych, manipulatorów itp.), zwiększyć swoje możliwości i rozszerzyć ilość celów podczas misji w kosmosie.

Źródło: [1]