Profesor Allen Hobby z firmy Cybertronics w New Jersey zaproponował stworzenie nowego typu robota domowego. Miałoby to być syntetyczne dziecko niczym nie różniące się w zachowaniu i wyglądzie od kilkuletniego chłopca, które miałoby stanowić ekwiwalent dla par z tych czy innych względów nie mogących mieć naturalnego potomka.
Tak zaczyna się opowieść Stevena Spielberga p.t. „A.I. Artificial Intelligence”, w Polsce – „AI. Sztuczna inteligencja”.
A.I. Artificial Intelligence (A.I. Sztuczna Inteligencja)
Produkcja: USA (2001)
Reżyseria: Steven Spielberg
Oparty na:
„Super-Toys Last All Summer Long” Brian Aldiss
Obsada:
Haley Joel Osment
Jude Law
Frances O’Connor
Brendan Gleeson
William Hurt
Prototyp trafia do rodziny Swintonów, dokładnie wyselekcjonowanej z grona rodzin pracowniczych korporacji. Początkowo sceptyczni „właściciele” z czasem oswajają się z nowym mieszkańcem i zaczynają traktować go jak drugiego synka. Sielanka niestety trwa krótko i wkrótce wydarzenia przyjmują przerażający obrót.
Owszem, raz jeszcze trafiamy na film sci-fi, gdzie aspekty techniczne nie są być może stawiane na pierwszym miejscu. „AI” to bowiem przede wszystkim dramat psychologiczny pełen scen smutnych, strasznych i melancholijnych, gdzie roboty stanowią jedynie instrument do wyrażenia pewnej idei. Ale czy można odnaleźć w nim pomysł na przyszłość?
Sztuczna inteligencja emocjonalna
Póki co, efekty w dziedzinie prac nad sztuczną inteligencją emocjonalną są rozczarowująco niewielkie. Być może jest to spowodowane nieopłacalnością? Zaprojektowanie i stworzenie Automata to kosztowne przedsięwzięcie – zarówno pod względem finansów, jak i czasu. Niejednokrotnie wiąże się to także ze wsparciem ze strony producentów, którzy mają ściśle określone cele biznesowe. Nic dziwnego zatem, że współczesne maszyny nastawione są przede wszystkim na cele przemysłowe (produkcja, diagnostyka), badawcze (analiza, symulacja, eksploracja) czy wojskowe (rekonesans, oczyszczanie pól minowych) itp. Może po prostu stworzenie maszyny czującej nie jest dla nikogo opłacalne? Zbyt mały target? A może też brakuje specjalistów? Jak wiele jest firm na świecie posiadających tak wysokie kompetencje z dziedziny inżynierii technicznej i psychologii? Roboty, które otrzymujemy są wciąż dosyć prymitywne i bliskie co najwyżej zwierzętom. Czasem są to faktycznie zwierzaki, czasem gadające głowy, innym razem zwyczajne internetowe czat-boty, a nawet miłe i sympatyczne NPC-ki w grach komputerowych.
Przyszłość, która nie nadeszła
AIBO to kultowa już seria robotów-psów wyemitowana po raz pierwszy pod koniec lat ’90 przez japońską komórkę koncernu Sony. Miała ona symulować zachowanie żywego zwierzaka i stanowić źródło rozrywki dla dzieci i dorosłych. Aktualnie zabawki te nie są już produkowane (od stycznia 2006) ani wspierane pod względem chociażby aktualizacji, czy serwisu (od czerwca 2014). Nadal pozostają jednak ikoną robo-przyszłości, która miała zawitać wraz z początkiem XXI wieku, a która ma już przeszło piętnastoletniego laga.
Trudno uwierzyć, że pod plastikową skórą tego ważącego trochę ponad półtora kilograma zwierza (model ERS-7, z 2002 roku, jeden z ostatnich) siedzi elektronika na poziomie starych telefonów komórkowych: procesor MIPS R7000 @ 576 MHz, 64MB ram, 4MB flash, moduł WiFi z obsługą standardu IEEE 802.11b i łącznie 20 stopni swobody, w tym 12 na kończyny. Z drugiej strony jednak – no, nie oszukujmy się – prawdziwy pies to to nie jest.
Znacznie nowszym zjawiskiem jest dziecko Microsoftu, bot twitterowy „Tay”. Aplikacja miała za zadanie uczyć się „zachowań” (uczulam, że mówimy o świecie wyłącznie komunikacji tekstowej) ludzkich od współrozmówców. I tak uruchomiony 23 marca 2016 robot pogawędził sobie trochę z mieszkańcami naszej planety i 16 godzin później został zamknięty i zalakowany przez Microsoft. Złośliwi powiedzieliby: internety nie zawiodły. Nie trzeba było nawet jednej doby, bo zdemoralizować AI, przekonać je do globalnego rasizmu, szowinizmu i seksizmu. Bot zaczął również mówić pozytywnie o postawach Donalda Trumpa i Adolfa Hitlera, a nawet produkować obrazki z tym ostatnim. Tay (rodzaj źeński) miała jeszcze jedną szansę, gdy w czasie testów została przypadkowo uruchomiona ponownie. Kiedy jednak po restarcie 30 marca wróciła do tematu narkotyków i zaczęła masowo spamować, została zawieszona do odwołania. Microsoft jednak już zapowiedział, że to nie było jej ostatnie słowo i wróci jeszcze do świata, gdy tylko stanie się „bezpieczna”.
To jak to będzie z tymi dziećmi? Tradycjonaliści mogą odetchnąć z ulgą. Wszystko wskazuje bowiem na to, że – póki co – nie jesteśmy w stanie produkować istot, które mogłyby być utożsamiane z ludźmi i ich głębokimi uczuciami, a zwłaszcza dziećmi i niezwykłą dziecięcą wyobraźnią i otwartością względem świata emocji. Dużo jeszcze razy słońce wstanie i zajdzie nim uzyskamy również płynną humanoidalną interakcję fizyczną. Ale spokojnie. Prace trwają. Póki co mamy boty imitujące gimnazjalistów.